poniedziałek, 7 października 2024

2.3 (Pan Janusz się pomylił i wehikuł został użyty)

 2.3 


Radek sam już nie wiedział, co o tym wszystkim powinien myśleć. Miał same poszlaki, które prowadziły donikąd. Miał ślad opony, która najprawdopodobniej należała do niego. Miał kręgi na podłodze w garażu, które wskazywały na to, że wehikułu użyło jakieś dziecko lub mały człowiek. No i też pamiętał o rozmowie z panią Genowefą, która usłyszała skrzypienie wózka w czwartkowy wieczór, czyli wtedy, kiedy dokonano kradzieży wehikułu. 

Należało znaleźć punkt zaczepienia. Gruby, zmęczony myśleniem odpoczywał teraz, czuwając jednak, by być na każde zawołanie Radka. Chłopiec jednak nie mógł ruszyć dalej. 

Pan Janusz miał teorię, że wehikuł nie został użyty w garażu, tylko wywieziony. Radek na początku myślał, że to nie mogła być prawda, ale w tych okolicznościach chyba musiał założyć, że faktycznie miała miejsce kradzież sprzętu. Zadzwonił do Pana Janusza. Na szczęście okazało się, że ten od rana pracował nad próbkami czarnego pyłu.

    Po żmudnych badaniach w laboratorium szybko okazało się, że próbki były zgodne z tymi, które pan Janusz zebrał po swoich podróżach. Niestety oznaczało to jedno - złodziej mógł być nie tylko gdziekolwiek, ale i "kiedykolwiek...".
    Radek postanowił tego dnia trochę odpocząć i pomyśleć, w tym celu wybrali się z Grubym na spacer po pobliskim parku. Spacerowali wśród drzew i rozmawiali o zaistniałej sprawie, kiedy nagle Gruby się zatrzymał i wciągnął przez nos powietrze.
    - O co chodzi? - spytał Radek.
    Ale Gruby nie odpowiedział, tylko co sił w nogach pobiegł w stronę dużego dębu. Za tym dębem Radek zobaczył tylko błysk i zanim sam dotarł w to miejsce, nikogo już nie było, za to oboje z Grubym przyglądali trawie, na której był czarny, mały okrąg, taki sam, jak w garażu u pana Janusza.
    Złodziej był w pobliżu i w dodatku ich obserwował. Należało uważać...

2.2 (Opona w garażu to zły trop)



Pan Janusz całą sobotę zajmował się porównywaniem próbek czarnego pyłu. Według jego teorii wehikuł mógł nie zostać użyty w garażu, tylko zabrany i przewieziony w inne miejsce. Po wielu godzinach pracy odkrył, że miał rację.

Uradowany zadzwonił do Radka - ten też intensywnie pracował. Udało mu się przeanalizować wszystkie rozmowy z sąsiadami (Radek zawsze nagrywał ważne rzeczy, oczywiście za zgodą rozmówców) i stwierdził, że opowieści sąsiadów nie były spójne. 

Najwięcej informacji dostarczyła im pani Genowefa, która stwierdziła, że w dzień kradzieży słyszała w okolicy dziwne skrzypienie. Inni sąsiedzi za to nie powiedzieli nic konkretnego, jednakże wszyscy zgodnie twierdzili, że ostatnie wieczory były bardzo spokojne i nic nadzwyczajnego się nie działo. Radek postanowił jeszcze raz porozmawiać z sąsiadami pana Janusza.

W tym czasie nauczyciel wyszedł z domu i postanowił rozejrzeć się wokoło. Dzień wcześniej było na to za ciemno, a teraz, kiedy już wiedział, że wehikuł został wywieziony, postanowił zbadać przestrzeń. 

Długo nie musiał czekać. Tuż pod oknem garażowym znalazł ślady stóp i kół. Ewidentnie wehikuł został wyniesiony przez okno. To by jednak oznaczało, że sprawców było wielu… jedna osoba na pewno nie byłaby w stanie tego zrobić.

Radek, kiedy dowiedział się o kolejnym odkryciu pana Janusza, tym bardziej chciał jeszcze raz porozmawiać z sąsiadami - ktoś musiał zauważyć grupę ludzi wchodzących na posesję pana Janusza. Jednak wszyscy mówili dokładnie to samo, łącznie z panią Genowefą, która upierała się, że słyszała skrzypienie kół. Radek pomyślał, że w tej sytuacji dźwięk ten mógł powodować wózek, na którym został wywieziony skradziony wehikuł - to jednak należało potwierdzić.

Pomocny okazał się również sąsiad, który był właścicielem osiedlowego sklepu, a z którym Radek wcześniej nie rozmawiał. Przed jego sklepem była kamera, która obejmował fragment ulicy. Można było sprawdzić, kto krzątał się w okolicy w czwartkowy wieczór. Radek zadzwonił po pana Janusza i umówili się w sklepie. Gruby ucieszył się, że tam właśnie wylądują - może oznaczać będzie to czas na podwieczorek?

Nie było jednak na to czasu. Nagranie wprawiło wszystkich w osłupienie: Radek zamarł, Gruby zaskomlał, a pan Janusz złapał się za głowę. Na nagraniu widać było Radka jadącego sobie powoli ulicą, zmierzającego w kierunku domu pana Janusza. Za wózkiem przypiętą miał przyczepkę.






2.1 (Opona w garażu to dobry trop)

 2.1 (Opona w garażu to dobry trop)


Tym razem Radek był pewny, że ślad w garażu należał do złodzieja. Wydedukował,

że w tym miejscu, gdzie Gruby znalazł trop, ten człowiek musiał podglądać pracę pana

Janusza, gdyż stali właśnie pod oknem do garażu.

Radkowi nie spodobała się tylko jedna kwestia - jeśli było to dziecko lub mały

dorosły, a tym bardziej osoba poruszająca się na wózku, to jakim cudem ten “ktoś”

obserwował pana Janusza? Okno było zdecydowanie za wysoko…

Parę kwestii niestety nie kleiło się w tym śledztwie. Należało wszystkiemu przyjrzeć się na spokojnie. 

Radek postanowił wrócić do domu, przespać się, a następnego dnia wrócić na miejsce rabunku. Gruby bardzo chętnie na to przystał, gdyż sam już ledwo stał na nogach.

Następnego dnia Radek postanowił porozmawiać z sąsiadami pana Janusza. Nauczyciel mieszkał w na cichej i spokojnej ulicy. Wszyscy się tam wzajemnie znali i lubili, a na samej ulicy nigdy nie miały miejsca żadne włamania ani rozboje. Sąsiedzi niestety nie byli w stanie odpowiedzieć na pytania Radka odnośnie domniemanej kradzieży - oczywiście chłopiec dla bezpieczeństwa nie wspomniał, że sprawa dotyczy wehikułu do podróży w czasie.

Radek nie dał rady przesłuchać wszystkich sąsiadów - niektórzy byli w pracy, inni wyjechali na weekend na działkę. Postanowił, że porozmawia z resztą przy sprzyjającej temu okazji. 

Tymczasem postanowił zbadać, jaki pojazd mógłby zostawić ślady podobne do jego własnych. Niestety ku własnemu zdziwieniu, po całym dniu poszukiwań okazało się, że nie ma możliwości, aby był to inny wózek lub jakikolwiek pojazd. Radek specjalnie zadzwonił na infolinię firmy, która odpowiadała za jego wózek - potwierdzili tylko to, co sam odkrył: opony Radka były na tyle wyjątkowe i nowoczesne, że posiadał je tylko jeden chłopiec, który mieszkał w Stanach Zjednoczonych. Oczywiście należało sprawdzić ten trop, ale Radek wątpił, że był on dobry. Nic już nie rozumiał.

Radek skontaktował się z panem Januszem i opowiedział, do czego doprowadziło go śledztwo. Nauczyciel również był zdenerwowany. To przecież niemożliwe, że sprawcą był Radek albo jakiś chłopiec ze Stanów. Pan Janusz obiecał pomoc w sprawdzeniu tej poszlaki, ale również nie wiązał z tym wielkich nadziei. 

            - Radku, mam jeszcze jeden, świetny pomysł - powiedział jeszcze pan Janusz z nadzieją w głosie. - Przed sklepem na początku ulicy jest kamera. Nie obejmuje ona mojego domu, ale być może zarejestrowała potencjalnego złodzieja. Rozmawiałem już z właścicielką i pozwoliła nam przyjść jutro i obejrzeć nagranie. Czy chcielibyście mi towarzyszyć wraz z Grubym?

Radek oczywiście przytaknął. To nagranie mogło wiele rozwiązać.

Kolejnego dnia przyjaciele zjawili się u pana Janusza i wspólnie z nim udali się do osiedlowego sklepiku. Tam czekał już na nich pan Piotr, właściciel. Chętnie pokazał całej trójce nagranie z czwartkowego wieczoru. 

Radek zamarł, Gruby zaskomlał, a pan Janusz złapał się za głowę. Na nagraniu widać było Radka jadącego sobie powoli ulicą, zmierzającego w kierunku domu pana Janusza. Za wózkiem przypiętą miał przyczepkę.






3.2 (Wehikuł został użyty)

 Radek zobaczył tylko błysk i zanim sam dotarł w to miejsce, nikogo już nie było, za to oboje z Grubym przyglądali trawie, na której był cza...