Kończyły się wakacje. Pan Janusz już nie mógł doczekać się powrotu do swoich uczniów. Przez całe lato zbierał w głowie różne pomysły na nowe projekty. Uwielbiał swoją pracę - z drewna i innych materiałów wraz z podopiecznymi tworzyli prawdziwe cuda.
Wakacje dla pana Janusza nie oznaczały jednak nudy - wręcz przeciwnie! Realizował projekt, o którym od dawna już myślał, ale który byłby zbyt trudny i niebezpieczny, żeby stworzyć go w ramach zajęć technicznych w szkole. Konkretnie - pan Janusz w te wakacje skonstruował maszynę do podróży w czasie.
Nie zrobił tego bez powodu - kilkanaście lat wcześniej zgubił na jednej z wycieczek w góry rodzinną pamiątkę - szwajcarski zegarek. Przez ten długi czas nie mógł pogodzić się z utratą przedmiotu. Poza tym podróże w czasie wydawały się panu Januszowi bardzo ciekawą formą spędzania wolnego czasu - o ile maszyna nie wpadłaby w niepowołane ręce i nie zostałaby wykorzystana do niecnych celów. Dlatego na razie pan Janusz trzymał swój wynalazek w tajemnicy - zwłaszcza, że nie był jeszcze dopracowany.
Podczas kilku testów okazało się, że maszyna działa i panu Januszowi udało się kilka razy przenieść w czasie, jednak ani razu nie udało mu się zabrać żadnego przedmiotu z przeszłości do teraźniejszości. W końcu jednak, po wielu nieprzespanych nocach, odkrył, jak naprawić ten błąd. Umówił się więc na spotkanie z naukowcami z Warszawy, aby zdobyć od nich księżycową plazmę, która miała być ostatecznym rozwiązaniem problemu. Zamknął garaż, w którym pracował nad wehikułem i wybrał się w podróż.
Następnego wieczora, kiedy wynalazca wrócił do domu, trzymając w torbie szczelnie zapakowaną fiolkę z księżycową plazmą, pierwszą rzeczą jaką zrobił, było pójście do garażu. Pan Janusz chciał jak najszybciej dokończyć swoje dzieło. Jakież było jego zdziwienie, kiedy garaż okazał się być pusty. Po wehikule nie było śladu, tylko na podłodze widniał czarny okrąg, który zawsze pojawiał się po użyciu maszyny. Pan Janusz doskonale wiedział, co się wydarzyło - ktoś właśnie podróżował w czasie jego wehikułem!
Mężczyzna nie wiedział, co teraz zrobić. Nie mógł wezwać policji, bo pewnie zamknęli by go w więzieniu za próbę podróży w czasie. Nie znał też żadnego prywatnego detektywa, któremu mógłby zaufać...
Zaraz, zaraz... Pana Janusza olśniło. Oczywiście, że znał człowieka, który podjąłby się rozwiązania tej zagadki! Od razu postanowił go odwiedzić, pomimo późnej pory.
*****************************************************************************************
Było około godziny dwudziestej, kiedy do drzwi Radka ktoś głośno zapukał - robił to na tyle natarczywie, że obudził Grubego. Radek wyłączył telewizję i otworzył drzwi myśląc, że to pewnie sąsiadka z naprzeciwka przyniosła smaczki dla jego psiaka.
W drzwiach stał zdenerwowany pan Janusz. Radek popatrzył na niego i uniósł brew w konsternacji - był sierpień, w dodatku godzina dwudziesta - to nie była dobra pora na zajęcia techniczne! Oczywiście zaprosił pana Janusza do środka i zaproponował mu herbatkę.
- Nie jest dobrze - powiedział pan Janusz i opowiedział swoją historię.
Radek słuchał z przejęciem. Sam widział w swoim życiu wiele dziwnych rzeczy, w tym magicznych stworów - ba, jego najlepszym przyjacielem był Smok! Dlatego też niespecjalnie zdziwiło go, że pan Janusz w wolnych chwilach zbudował wehikuł czasu - ogólne Radka niewiele mogło zdziwić. Od razu zaczął myśleć, co można by zrobić w tej sytuacji.
Najgorszym wydawał się fakt, że nie mieli żadnych poszlak. Pan Janusz nie miał pojęcia, kto mógłby to zrobić. Ten "ktoś" musiał obserwować jego pracę, skoro wiedział, jak działa maszyna, jak ją włączyć i ustawić, żeby wybrać się w podróż. A teraz ten "ktoś" mógł być gdziekolwiek, a nawet "kiedykolwiek". Sytuacja zdawała się być beznadziejna.
Ale Radek nie mógł się tak łatwo poddać. Postanowił zaangażować się w sprawę, zaczynając od zbadania garażu pana Janusza. Mama nie była zbytnio zadowolona, że Radek wychodzi z domu o tak późnej porze.
- Mamo, jestem superbohaterem! - powiedział Radek i mama musiała to zaakceptować. Poza tym Radek wybierał się ze swoim kompanem - psem Grubym.
Gruby jak zwykle trochę marudził. Ale lubił pana Janusza, więc bardzo chciał mu pomóc. Poza tym miał w tym też swój interes. Otóż kilka lat temu zakopał w ogródku mnóstwo smaczków. Niestety zapomniał, gdzie to było, a jak już sobie przypomniał, to okazało się, że jakiś niegrzeczny pies-złodziejaszek wszystko mu mu ukradł. Gruby chciał cofnąć się w czasie i zjeść smaczki, zamiast je zakopywać.
Ekipa zapakowała się do samochodu pana Janusza i po dłuższej chwili byli już na miejscu kradzieży. Tak jak opisał to pan Janusz, w garażu, pomijając sprzęty i narzędzia, było pusto. Jedynym śladem pozostałym po wehikule był duży czarny okrąg na podłodze.
Gruby od razu zaczął węszyć. Pracę utrudniały mu niestety duże ilości kurzu - pan Janusz pracował intensywnie całe wakacje i nie zdążył posprzątać resztek trocin, które teraz wpadały Grubemu do nosa i powodowały nieustanne kichanie. Ale poszukiwania Grubego się opłaciły - po chwili patrzyli w znaleziony przez niego ślad opony.
Radek kazał zrobić panu Januszowi zdjęcie tego śladu oraz ogólne zdjęcia całego garażu. Ślad ewidentnie był świeży, bo nie pokryły go trociny i kurz. Skąd jednak tak dziwny ślad w garażu? Radek zaczął go analizować. W tym czasie Gruby przeszukiwał resztę pomieszczenia , a pan Janusz robił zdjęcia. Jednak kiedy trociny już całkowicie zasłoniły Grubemu dziurki w nosie, a pan Janusz zrobił zdjęcia już chyba każdemu gwoździkowi w pomieszczeniu, usiedli we trójkę w salonie i zaczęli rozmyślać, co począć z odnalezioną poszlaką.
Radek był pewny, że odnaleziony ślad należał do wózka.
- Może to twoje koło zrobiło ten ślad, a my myślimy, że to poszlaka? - ziewnął Gruby. Był już bardzo zmęczony i dokuczał mu zatkany nos. Chciał wracać do domu i dokończyć śledztwo nazajutrz.
Radek nie był do końca przekonany. Gruby mógł mieć rację, ale wcale nie musiał...
***************************************************************************************
A Ty jak myślisz? Czy należy założyć, że ślad jest poszlaką, czy należy to zignorować?
Ślad nie jest poszlaką, tylko przypadkowym odbiciem opon Radka
To poszlaka jak nic! 😁 Radku czekam na dalszy ciąg opowiadania, bo jestem ciekawa kto zostawił ślad i ukradł wehikuł 😁
OdpowiedzUsuńMy też myślimy, że nie należy ignorować tego śladu! Na pewno maczał w tym palce jakiś wózkowicz 😊
OdpowiedzUsuń