Radek i Gruby po wielu przygodach z Babą Jagą, o których mogliście przeczytać wcześniej, wrócili do Krakowa. Gruby miał nadzieję na mały odpoczynek - ostatnie dni dały mu w kość. Od razu po powrocie do domu ułożył się na tapczanie i zasnął. Radek też potrzebował chwili na oddech. Bycie superbohaterem to nie taka łatwa sprawa! Cały dzień spędzili na leniuchowaniu i oglądaniu bajek.
Mama i Tata bardzo stęsknili się za Radkiem i Grubym, dlatego następnego dnia stwierdzili, że zabiorą ich na spacer. Byli na Rynku Głównym, potem na Wawelu, a następnie udali się pod balon przy Rondzie Grunwaldzkim.
Radkowi od razu zaświeciły się oczy - to jest coś, czego chciałby spróbować - lotu balonem! Co prawda latał już swoim wehikułem, ale to przecież nie to samo. Okazało się, że nie ma kolejki - tego dnia nikt nie był chętny na tę atrakcję. Mama pokręciła głową - bała się wejść do balonu, stwierdziła, że lata on za wysoko. Tata postanowił więc zostać przy niej na ziemi, a Radek z wielkim uśmiechem popatrzył na Grubego. Psiak miał trochę zmartwioną minę. Widać było, że z chęcią zostałby z rodzicami. Radek jednak obiecał mu wspaniałe smakołyki w zamian za towarzystwo podczas lotu - w końcu ciekawe rzeczy najlepiej robić z przyjaciółmi. Gruby ku zadowoleniu Radka przyjął propozycję.
Przyjaciele wsiedli do balonu, gdzie czekał już na nich uśmiechnięty pan. Zajęli miejsca i już po chwili poczuli, że balon się unosi. Gruby bał się tylko przez pierwsze kilka sekund, kiedy balon startował. Okazało się, że lot był bardzo powolny i przyjemny, a przed Radkiem i Grubym rozpościerał się widok pięknego Krakowa. Bardzo dobrze widoczny był Wawel oraz inne ciekawe miejsca w Krakowie, a ludzie i samochody z tej wysokości przypominali mrówki. Nawet koło młyńskie, które przecież było bardzo duże, przypominało bardziej zabawkę niż prawdziwą karuzelę.
Przyjemny lot nie trwał jednak długo. Balonem nagle szarpnęło, a potem jeszcze raz, i kolejny raz... Radek zorientował się, że to linki utrzymujące balon pękają! Pan sterujący balonem wyglądał na przestraszonego. Nie wiedział, co się dzieje - pogoda była piękna, nie było wiatru, a balon był przecież sprawny!
Gruby szczeknął głośno i zwrócił uwagę Radka na tajemniczą postać, która wyróżniała się spośród ludzi spacerujących chodnikiem przy Wiśle. Pomimo dużej odległości widać było nietypowy ubiór tej postaci - Gruby rozpoznał w niej Czarnoksiężnika.
Oboje byli bardzo zdziwieni - przecież Radek zamienił Czarnoksiężnika w pandę używając lustra! Co on tutaj robił i to w dodatku w swojej prawdziwej postaci?
Nie mieli jednak czasu się nad tym zastanawiać, bo wszystkie linki utrzymujące balon się zerwały i zaczęli bardzo szybko unosić się w górę.
Pan sterujący balonem był bardzo przestraszony. Zaczął nawet głośno krzyczeć. Radek próbował go uspokoić, ale było to trudne.
Trzeba było jak najszybciej zacząć działać. Radek postanowił użyć wehikułu, ale... o nie! Plecak z latającą maszyną nie chciał się uruchomić na tej wysokości. Byli już naprawdę daleko od powierzchni Ziemi - Nie widać było już mniejszych budynków, nie mówiąc nawet o ludziach. Radek powoli zaczął się denerwować.
Lecieli coraz wyżej i wyżej, w końcu natrafili na lecące kluczem ptaki. Były to gęsi, które szukały nowego miejsca na nocleg. Zainteresowały się balonem i podleciały bliżej. Jedna z nich najwyraźniej rozpoznała Radka, bo zaczęła głośno gęgać do swoich koleżanek. Radek i Gruby nie rozumieli mowy ptaków - oj, jak bardzo pomocny byłby teraz Krzyś! Ale gęsi najwyraźniej miały jakiś plan, bo szybko zanurkowały w kierunku powierzchni Ziemi.
Kraków oddalał się coraz bardziej i bardziej, a wszystkim pasażerom balonu zaczęło się robić zimniej. Pan sterujący balonem stracił nadzieję, usiadł na swoim krześle i schował głowę w dłoniach. Radek miał nadzieję, że napotkane gęsi okażą się pomocne.
Gruby przytulił się do Radka, bo już zaczął trząść się z zimna. Zaskomlał i polizał przyjaciela po policzku, chcąc go pocieszyć. Radek był jednak dobrej myśli, wierzył, że uda im się wyjść z tej niecodziennej sytuacji. Po kilkunastu minutach wzajemnego przytulania i pocieszania pana sternika, w zasięgu ich wzroku pojawiły się gęsi. W dziobach niosły dziwne przedmioty. Kiedy wylądowały w koszu balona okazało się, że przyniosły one skafandry kosmonautów! Radek liczył na pomoc, ale tego zupełnie się nie spodziewał. Na kombinezonach wyszyte było logo muzeum, w którym Radek był kiedyś na wystawie kosmicznej - już wiadomo było, skąd gęsi wzięły ten sprzęt. Trójce podróżników nie pozostało nic innego, jak tylko założyć kombinezony i podpiąć się pod respirator Radka, aby mieć czym oddychać. Im bardziej się wznosili, tym przecież rzadsze było powietrze.
Byli już naprawdę wysoko. Nie tylko nie widzieli już Krakowa, ale Ziemia oddaliła się tak bardzo, że pod nimi rozpościerał się widok na całą Polskę, a po kilku minutach nawet Europę. Radek pomyślał, że to chyba ostatni moment, żeby poszukać gdzieś pomocy. Kiedy będą zbyt daleko od Ziemi, to nikt ich nie znajdzie!
Gruby postanowił użyć sposobu, który jeszcze nigdy ich nie zawiódł - zawył tak głośno, że słychać go chyba było aż na Neptunie. Radek i pan sternik musieli aż zatkać uszy.
Po kilkunastu sekundach w oddali zauważyli kropkę, która coraz bardziej się powiększała. Oczywiście był to przyjaciel Smok, który pędził w ich stronę ile sił w skrzydłach.
Powiedzieć, że Smok był zdziwiony, to jak nic nie powiedzieć. Radek i Gruby robili już szalone rzeczy, ale nie spodziewał się zobaczyć przyjaciół w balonie w kosmosie. Zaproponował, żeby przywiązać balon do jego ogona i że sprowadzi ekipę na Ziemię, z powrotem do Krakowa.
Pan sternik był przerażony tą całą sytuacją. Nie dość, że balon w magiczny sposób się odczepił i wylądowali w kosmosie, to jeszcze do tego smok!? Był w takim szoku, że stwierdził, że to musi być sen.
Gruby ochoczo stwierdził, że czas wracać na Ziemię. Radek jednak zmarszczył brwi i pomyślał przez chwilę. A co gdyby wykorzystać fakt, że są już w tym miejscu i trochę pozwiedzać kosmos? Radek nie musiał nic mówić - Gruby tylko na niego spojrzał i od razu wiedział, że ta historia jeszcze się nie skończyła.
Radek podzielił się swoimi myślami ze Smokiem, a ten zgodził się, żeby wykorzystać ten czas na małą wycieczkę. Pan sternik też się zgodził - cały czas myślał, że to tylko sen i chciał w tym śnie przeżyć wspaniałą przygodę. Gruby miał trochę markotną minę - w sumie to był już głodny... Smok obiecał mu jednak, że zabierze ich w takie miejsce, że psiak na pewno będzie zadowolony. Gruby, zaintrygowany, łaskawie się zgodził i ekipa wyruszyła w spontaniczną podróż po Kosmosie.
Nie mieli specjalistycznego sprzętu, a i balon pewnie długo nie wytrzymałby w takich warunkach, dlatego Smok zdecydował, że zabierze ich w jedno ciekawe miejsce - a dokładniej - na Księżyc.
Smok był już tam kilkukrotnie. Ogólnie wiele razy przemierzał Kosmos, ale Księżyc był jego ulubionym miejscem - był pewny, że cała ekipa będzie zdumiona, jak naprawdę wygląda on z bliska.
Smok przywiązał sobie do ogona balon i polecieli. Mijali gwiazdy, satelity i lecące z dużą prędkością pojedyncze meteoryty. Wszystko to wyglądało magicznie. Wcześniej nie zwrócili uwagi na piękno Kosmosu - byli chyba zbyt przerażeni tą całą sytuacją. Ale teraz cała trójka stwierdziła, że podoba im się przestrzeń kosmiczna.
Księżyc był coraz to bliżej. Z daleka wyglądał jak wielka szara kula. Jednak im bliżej byli, tym więcej dziwnych rzeczy dostrzegali. Nagle Gruby zaczął dziwnie się zachowywać i kręcić nosem. Coś było nie tak, ale nie wiedział co... Kiedy byli już kilkanaście metrów od Księżyca i prawie lądowali, Gruby zaczął kichać, a z jego oczu popłynęły łzy. Okazało się, że dla Grubego, którego zmysł węchu był bardzo wrażliwy, na Księżycu potwornie cuchnęło!
Radek i pan sternik na szczęście nie posiadali super węchu, ale zapytali Smoka, co poczuł Gruby. Ten uśmiechnął się szeroko i nic nie powiedział. Spokojnie wylądowali, a Smok przywiązał balon do kamienia.
Podróżnicy wyszli z balonu i stanęli na Księżycu. To było bardzo dziwne uczucie. Gruby i pan sternik od razu wypróbowali grawitację na Księżycu i zaczęli trenować skoki. Radek przy pomocy Smoka także wyskoczył w górę i opadał sobie spokojnie na powierzchnię Księżyca. Wszyscy bawili się doskonale, nawet Gruby, który dalej ciągle kichał.
Nagle pomiędzy łapami psiaka przebiegło małe stworzenie. Gruby podskoczył tak wysoko, że opadał chyba pół minuty. Do tego zaskomlał głośno, przestraszony. Właśnie zobaczył mysz!
Radek nie chciał mu uwierzyć. Mogło to być jakieś kosmiczne stworzonko, ale nie mysz, co robiłaby na Księżycu? Smok zaśmiał się głośno. Kazał ekipie patrzeć pod nogi i zaprosił wszystkich na zwiedzanie.
Przestraszony Gruby rozglądał się co chwilę. Wyostrzył wzrok do tego stopnia, że zauważył w oddali... rakietę. Teraz wszyscy (oprócz oczywiście Smoka) byli bardzo zdziwieni.
Kiedy dotarli pod pojazd kosmiczny, Smok zapukał ogonem do drzwi, a już po chwili zostały one otwarte. Ze środka wyłonił się kosmonauta. Radek, Gruby i pan sternik otworzyli szeroko buzie ze zdziwienia. Kosmonauta przetarł szybkę kasku i oczom ekipy ukazał się pan Bartek, którego Radek bardzo dobrze znał. Oboje ucieszyli się na to niespodziewane spotkanie.
Okazało się, że po godzinach, raz w tygodniu, pan Bartek przylatuje na Księżyc i dogląda tam swoich podopiecznych. Radek zmarszczył brwi. Czyżby pan Bartek masował kosmitów? Ten zaśmiał się głośno. Nic z tych rzeczy - pan Bartek opiekował się... myszami!
Gruby spojrzał na Radka - faktycznie miał rację z tą myszą przebiegającą mu obok łap jeszcze chwilę temu. Ekipa była zaintrygowana - co myszy robiły na Księżycu? I dlaczego pan Bartek musiał ich pilnować?
Sprawa była jednocześnie prosta, ale i bardzo osobliwa. Otóż Księżyc był zrobiony z... sera. Radek wybuchnął śmiechem - myślał, że to żart. Ale Gruby pokiwał głową - to właśnie zapach sera czuł przez ten cały czas. Im dłużej się przyglądali, tym bardziej oczywiste stawało się, że chodzą po kawałkach różnych serów, a to, w czym odbijają się ich ślady, to nie pył księżycowy, tylko starty parmezan.
A co na Księżycu robił pan Bartek? Otóż okazało się, że opiekował się całym stadem myszy, które odpowiedzialne były za to, a by Księżyc zmieniał swój kształt. Żeby wszystko przebiegało sprawnie i z odpowiednimi proporcjami, myszy musiały przebywać w specjalnych ogrodzeniach. Zadaniem pana Bartka było doglądanie, czy myszy zjadają odpowiednie części Księżyca i czy kształt rogalika jest równy. Kiedy następował nów i Księżyca już nie było, pan Bartek zabierał myszy na Ziemię i przywoził je statkiem kosmicznym w czasie kolejnej pełni. A jak to się działo, że Księżyc się odbudowywał? Oczywiście miał w tym czynny udział pan Bartek, który regularnie przylatywał, przywożąc ser z najodleglejszych zakątków Ziemi i budując Księżyc razem ze Smokiem.
Dla Radka, Grubego i pana sternika ta historia była zdumiewająca. Już wiedzieli, jak to się dzieje, że Księżyc zmienia swój kształt! Pan Bartek pokazał im ogrodzenia wypełnione pracowitymi myszkami, które zadowolone zajadały się serem.
Gruby na początku trochę się bał. Nie lubił myszy. Ale z minuty na minutę coraz bardziej się z nimi oswajał. Zaczął kręcić się w kółko i wiadomo było, że ma jakiś pomysł. W końcu podszedł do Radka i zagadał, że przyjaciel obiecał mu coś dobrego w zamian za lot balonem. Zmartwiony Radek odpowiedział, że nie wziął ze sobą niestety żadnych smakołyków. Gruby pokręcił jednak głową - nie o to mu chodziło.
Pan Bartek zbyt dobrze znał Grubego, żeby nie odgadnąć, o co mu chodzi. Zaśmiał się i pozwolił psiakowi wskoczyć do ogrodzenia - Grubemu nie trzeba było dwa razy powtarzać, już po sekundzie razem z myszkami zjadał Księżyc.
Po kilku chwilach niestety respirator Radka zaczął dawać sygnały, że należy go podpiąć do ładowania. Musieli wracać. Wszyscy byli z tego powodu bardzo smutni, ale pan Bartek obiecał, że czasami będzie zabierał ich na Księżyc swoją rakietą - jeszcze tyle było do odkrycia w Kosmosie!
Radek podziękował za tę propozycję i obiecał, że skorzystają. Na razie jednak priorytetem było zajęcie się sprawcą całego zamieszania, czyli Złym Czarnoksiężnikiem, który, nie wiadomo jak, znów powrócił do swojej postaci i chyba chciał się zemścić na Radku i Grubym. Na szczęście mu się to nie udało, ale pewnie w niedalekiej przyszłości znów będzie próbował swoich sił.